Bogowie ze względu na świętość Asgardu nie mogli dokonać zemsty i pozwolili odejść pogrążonemu w rozpaczy Hodowi. Znane były wszak słowa przepowiedni i wiadomo było, że mściciel jeszcze się nie narodził.
Tymczasem czyniono przygotowania do uroczystości pogrzebowych. Zbudowano na brzegu morza statek Hringhorn. Na nim złożono zwłoki Baldra. Okręt ten był tak ogromny, że bogowie nie byli w stanie zepchnąć go na wodę. Zawołali tedy na pomoc olbrzymkę Hirrokin, która wnet przybyła, dosiadając upiornej bestii. Siedziała w siodle zrobionym z piszczeli obciągniętych ludzką skórą, a za wędzidło służył jej postronek pleciony z węży.
Skoro tylko pchnęła statek, ten zaraz znalazł się na wodzie, krzesząc po drodze skry z kamieni. Przygotowano na pokładzie stos, na którym złożono zwłoki Baldra. Obok niego spoczęła jego żona Nanna. Zabiła ją bowiem żałość po śmierci męża. Wraz z nim złożono również konia Baldra i wszystkie przedmioty, których lubił używać. Podłożono ogień pod stos.
Obok nogi Thora przebiegał właśnie karzeł. As potrącił go niechcący i pchnął w płomienie tak, że cały zgorzał. Zwał się on Litr i stąd imię jego wspomniane jest w Pieśni. Na rozstanie Odin pochylił się i szepnął do ucha synowi tajemne słowa. Bogowie płakali, a wraz z nimi cały świat pogrążył się w rozpaczy. Tale, córki pana mórz uniosły statek, rozpływając się we łzach i podniosły go tak wysoko, że wierzchołkiem masztu dosięgnął nieba.
Tak oto zginął najlepszy i najukochańszy z bogów, a proroctwo Wolwy wypełniło się.