Błąkał się czas jakiś Loki po lesie, rozpamiętując upokorzenie, a że piwo nie zdążyło wywietrzeć mu jeszcze z głowy, postanowił wrócić i zemścić się na Asach. Chciał wzbudzić ich gniew i posiać wśród nich niezgodę, tak by już nigdy nie mogli zasiąść razem w pokoju przy piwie i pieśniach.
Przed drzwiami dworu Agira natknął się Loki na Eldira — sławionego przez wszystkich agirowego kucharza. Ten, ujrzawszy nadchodzącego olbrzyma, zadrżał, lękając się, by nie spotkał go los Fimafenga. Lecz Loki nie zamierzał tym razem zabijać. Spytał się tylko, co porabiają bogowie w halli i o czym rozmawiają. Eldir odrzekł, że toczą opowieści o swych przygodach i przewagach w boju, lecz nikt nie wspomina przyjaźnie jego imienia. Słysząc to, Loki zaśmiał się szyderczo i wkroczył do sali.
Na jego widok wszyscy umilkli. Loki rozejrzał się wyzywającym wzrokiem dookoła i spytał, czy nikt nie poda mu trunku, by mógł wypić za „pyszałkowatych” bogów. Na tą zaczepkę odpowiedział Bragi — pan poezji, że nie ma miejsca za stołem dla nieproszonych i zhańbionych gości. Loki, wiedząc, że w pojedynku na słowa Bragi nie ma sobie równych, udał, że nie słyszy i zwrócił się wprost do Odina, powołując się na braterstwo krwi, jakie przed wiekami zawarli. Ojciec Bogów związany słowami przysięgi zgodził się, by Loki dzielił z nimi stół, i polecił Widarowi, by ten zrobił mu miejsce i podał pierwszy puchar. Nie nazwał jednak Lokiego po imieniu, używając w zamian miana „ojciec wilków”. Ten, wznosząc pierwszy toast, pozdrowił, jak przystało wdzięcznemu gościowi, wszystkich biesiadników, zaznaczając jednak przy tym, że nie może wypić zdrowia Bragiego. Bragi łagodny z natury, chcąc za wszelką cenę uniknąć kłótni, ofiarował się z okupem, by tylko Loki poniechał waśni. W zamian dawał mu konia i miecz i drogi naramiennik na dodatek, lecz został wyśmiany i zelżony. Loki zarzucił mu ubóstwo i tchórzostwo, nazywając przy tym płochliwym i ozdobą ławy. Bragi chciał się zaraz pojedynkować, by krwią zmyć zniewagę, lecz tu wtrąciła się Idunn — złotowłosa pani młodości, błagając, by poniechali walki. I jej Loki nie oszczędził, nazywając najwyuzdańszą z kobiet. Na to odezwała się Gejfon — ta, która znała przeznaczenie na równi z Odinem. Rzekła, by Asowie zaprzestali niepotrzebnej walki, gdyż Loki, choć sam o tym nie wie, już przegrał i widać na nim piętno losu. Loki przeląkł się, słysząc słowa proroctwa, lecz złość wzięła w nim górę nad rozsądkiem, gdy obrzucił Gejfon obelgami, czyniąc z niej lubieżnicę i ladacznicę, co to idzie do łóżka z młodzieńcami za garść błyskotek.