Kłótnia Lokiego cz.1

Loki, zrazu przerażony swym czynem, ukrywał się pełen lęku, że prawda wyjdzie na jaw i bogowie dowiedzą się czyja to ręka sporządziła i podsunęła Hodowi pocisk śmierci. Później, gdy wydawało się, że pogrążeni w smutku Asowie, nieświadomi są zbrodni, jakiej się dopuścił i zapomnieli o nim, poczęła w nim rosnąć coraz większa zawziętość i złość. Nie mógł bowiem przeboleć, iż mimo straty, którą poniósł świat wraz ze śmiercią Baldra, nie zmieniło się jego oblicze. Nadeszła wiosna, przynosząc ze sobą nowe życie i nadzieję. Z Midgardu dobiegał głos nowo narodzonych dzieci i śmiechy ich rodziców. Pękały lody w Jotunheimie, rozhukane wiosenne wody obmywały ziemię z zimowego zła. Świat budził się do życia, promieniejąc pełnym blaskiem. W Asgardzie znów rozbrzmiewała muzyka i pieśni. Bogowie otrząsnęli się z żałoby pomni na słowa nadziei, jakie rzekł synowi Odin.

Pewnego razu, jak to już dawniej było we zwyczaju, spotkali się bogowie na uczcie u Agira. We wspaniałej halli jego podmorskiego dworzyszcza ucztowali Asowie, racząc się piwem warzonym i miodem. Na poczesnym miejscu zasiadł Odin, mając po swojej lewicy Frigg. Obok siedziała Syw. Thora przy niej nie było, gdyż właśnie bawił na wschodzie, w Jotunheimie — krainie olbrzymów. Bragi i Iddun również przybyli, a towarzyszył im Tyr. Njord wraz ze Skadi i Frey z Freyją zasiedli w drugim końcu sali wypełnionej po brzegi innymi gośćmi Agira. Na koniec przybył Loki.

Agir wydał ucztę, jakiej do tej pory jeszcze nie było. Stoły uginały się pod ciężarem wszelakich potraw znanych we wszystkich światach. Z magicznych, samonapełniających się złotych dzbanów piwo i miód lał się szeroką strugą, -prosto do rogów. Blask bijący od złotych lamp wlewał w serca radość i pokój.

Do stołu usługiwało bogom dwóch służących Agira — Fima-feng i Eldir. Asowie nie mogli się nachwałić zręczności, z jaką słudzy podawali najwykwintniejsze potrawy i nalewali trunki. W miarę, jak wychylano coraz liczniejsze puchary, Loki mroczniał. Nie mógł znieść widoku weselących się Asów, a skrywana długo nienawiść czarną falą zalewała jego serce. Wtem, słysząc chóralne pochwały, jakimi obsypywano sługi Agira, zerwał się z ławy i w nieopanowanym gniewie zamordował Fimafenga. Wielki krzyk rozległ się w halli. Asowie porwali za broń, lecz Lokiego chronił święty pokój zagwarantowany dla uczty i dawne braterstwo. Pochwycili tedy zabójcę i jak psa wypędzili z dworu, po czym znowu zasiedli do biesiady.