Olbrzym z dawna już oczekiwał gości, pewny powodzenia targu i, widząc zbliżający się pojazd weselny, zarządził przygotowania do uczty. Zaraz też zastawiono stoły najlepszym jadłem i przykryto kobiercami ławy, tak że, gdy goście przybyli, wszystko już było gotowe. Zdziwił się wprawdzie Thrym, widząc, że panna młoda lica ma zasłonięte, ale mu Loki przebrany za służkę zaraz wyjaśnił, że tak od wieków nakazuje zwyczaj Asów.
Siedli tedy do stołu, Thrym posadził sobie po lewicy oblubienicę, a obok usiadła jej służka. Thor, mimo że palił go płomień gniewu, rzucił się zaraz najadło, znana wszak była jego żarłoczność i sam pożarł całego wołu, osiem łososi, wszystkie łakocie przeznaczone dla niewiast, a całość popił trzema antałkami miodu. Thrym, widząc ten niespotykany u kobiet apetyt, zdziwił się mocno i rzekł, że pierwszy raz widzi, by niewiasta tyle zjeść i wypić potrafiła. Tu zaraz wtrącił się Loki, mówiąc, że Freyja przez osiem dni nic jeść nie mogła, tak z utęsknieniem czekała chwili, by ujrzeć oblubieńca. Słysząc to olbrzym poczuł się wielce kontent i chciał pocałować narzeczoną. Lecz gdy spojrzał jej w oczy, świecące znad welonu, cofnął się, jakby węża zobaczył i krzyknął, że oczy Freyji są tak przerażające, jakby się w nich ogień palił. Chytry Loki i na to zaraz znalazł odpowiedź. Wyjaśnił Thrymowi, że Freyja osiem nocy nie spała, czekając, by znaleźć się w łożu olbrzyma. Thrym, który również nie mógł się tej chwili doczekać, kazał zaraz przynieść Mjollnira, by nim w imię Wary — bogini ślubów małżeńskich, pannę młodą zaślubić.
Zaśmiał się straszliwie Thor, gdy poczuł oręż w ręku. Odrzucił szaty i stanął w prawdziwej postaci przed struchlałym olbrzymem. Wnet go też życia pozbawił, a z nim razem wszystkich domowników. Wrócił potem do Asgardu opromieniony chwałą. Nie lubił tylko, gdy wspominano, jak zabawnie wyglądał w kobiecym przebraniu.