Wojna Wanów cz.2

Gullweig zniknęła. Powstała z płomieni i śmiejąc się złowróżbnie, rozpłynęła się w blasku słońca. Ziemia była uratowana, choć piętno Heid pozostaje na niej nadal. Kim była nikt nie wiedział. Niespodziewanie pod bramami Asgardu stanęła świetna armia. Byli to Wanowie — boskie plemię żyjące w górnych światach, w Wanaheimie. Do tej pory o ich istnieniu nie mieli Asowie pojęcia. Wspaniałe to było wojsko. Wydawało się tak potężne, jakby samo niebo użyczyło mu swej mocy. Duma od niego biła i pewność zwycięstwa. Herold Wanów zażądał od Asów zapłacenia grzywny za próbę zabójstwa ich wysłanniczki i naruszenie świętego prawa gościnności, przestrzeganego w każdym ze światów. W Asgardzie zwołano wielki wiec. Radzili bogowie, czy płacić glówszczyznę, czy też stanąć do boju. Odm nie uznał praw Wanów do zadośćuczynienia, gdyż GulIweig pierwsza złamała prawo, nie objawiając swej misji i kalając dom gospodarzy złymi czarami. Przeto słusznie uczynili Asowie, skazując ją na śmierć. Stanął Odin przed armią Wanów i sam dał wrogom odpowiedź: cisnął w nieprzyjaciela swój oszczep zwycięstwa Gauknir, przynoszący śmierć wrogom. Na nic zdały się potężne runy ryte na ostrzu, stara i święta bowiem była moc Wanów, a gniew ich wielki. Asgard został zdobyty.

Wanowie pozwali Asów na sąd, a słysząc ich racje i widząc ich prawość, przystali na ugodę. Uradzili, że brat Odina Hdnir pozostanie w Wanaheimie, a w zamian Asowie przyjmą jako rękojmię Njórda. Tak pokój został zawarty. Na jego znak pluli w jedno naczynie. Aby pamięć tego nie zaginęła i nie zaprzepaszczona została magiczna siła płynu pojednania, bogowie stworzyli z niego człowieka o imieniu Kwasir. Był on tak mądry, że nie było pytania, na które by nie odpowiedział, ani pieśni, której by nie potrafił zaśpiewać.

Pokój został zawarty, a plemiona bogów pogodzone. Odin patrzył teraz w przyszłość raźniej. Znalazł potężnego sojusznika, którego wiedza i moc pomoże mu zwalczyć zło.