Sleipnir cz.1

Odin, przygotowawszy świat do Ostatniej Wielkiej Bitwy postanowił teraz zabezpieczyć Asgard. Okazało się bowiem, że ani moc Asów, ani potężne wały nie chroniły go dostatecznie. Gullweig wszak dostała się do siedziby bogów mimo potężnych czarów, a i Wanowie łatwo zdobyli boski gród. Należało wznieść takie mury, których by nikt, nawet zbrojny w wielkie czary, nie mógł przełamać. Ale gdzie szukać tak sprawnego budowniczego?

Bogowie zebrali się na naradę i długo radzili, nie znajdując rozwiązania. Pewnego razu zjawił się pod bramą Asgardu odziany na czarno mąż, rosły i silny. Zaproponował, że wybuduje Asom takie mury, jakich żaden z Thursów pokonać nie będzie zdolny i uczyni z Asgardu niezdobytą twierdzę. Jako zapłaty zażądał bogini Freyi za żonę, a na dokładkę słońca i księżyca. Bogowie zwołali radę i długo rozważali propozycję, nie mogąc podjąć decyzji. Cena wydawała się wszystkim aż nadto wysoka. W tym czasie zjawił się u bogów młody olbrzym, syn Farbautiego i Laufeyji. Zwał się Loki. Sprytny i chytry poradził Asom, by przyjęli ofertę nieznajomego pod jednym wszakże warunkiem. Otóż musiałby on ukończyć pracę w ciągu zimy, mając do pomocy jedynie swojego ogiera zwanego Swadelfari. Obcy przystał na to i zawarli umowę. Zaraz też przystąpił do dzieła. Bogowie początkowo byli pewni swego, gdyż nie przypuszczali, aby ktokolwiek był w stanie wywiązać się z tak trudnego zadania w tak krótkim czasie.

jakież było przerażenie bogów, gdy pod koniec zimy roboty były prawie ukończone. Wokół Asgardu piętrzyły się już potężne bloki czarnej skały, obrobione wprawną ręką. Obcy dwoił się i troił, a mury stałe rosły, opasując teraz potężnym pierścieniem siedzibę bogów. Wreszcie w ostatni dzień zimy, już tylko brama pozostała nie ukończona. Wszystko zdawało się przemawiać za tym, że nieznajomy wykona pracę w terminie. Straszny lęk opanował bogów. Świat bez słońca i księżyca, a Asgard bez Freyji — to nie mogło się zdarzyć.