Pewnego razu Odin, Loki i Honir wędrowali po świecie. Gdy głód zaczął im doskwierać, ujrzeli w głębokiej dolinie stado wołów. Zabili jednego z nich i Loki zabrał się do pieczenia mięsa. Jakież było ich zdziwienie, gdy po upływie dość długiego czasu mięso pozostawało nadal krwiste i czerwone, nie ulegając działaniu żaru ogniska. Zrozumieli, że działa tu jakiś czar, ale nie potrafili dowiedzieć się, kto go rzucił.
W pewnej chwili na gałęzi usiadł ogromny czarny orzeł. Zaśmiał się, widząc głodnych bogów i powiedział, że bez jego pomocy pieczeń nigdy nie będzie gotowa. Obiecał im przy tym pomóc, jeśli dadzą mu udział w wieczerzy. Asowie przystali na to. Orzeł zamachał olbrzymimi skrzydłami i wzniecił tak potężny i gorący płomień, że mięso wnet było gotowe do jedzenia. Wówczas orzeł zleciał na dół i zaczął się posilać. Jadł bardzo żarłocznie, tak że w krótkim czasie z całego wołu pozostały tylko resztki mięsa na kręgosłupie i łopatkach.
Bogowie zawrzeli gniewem, widząc taką pazerność, wszak nie chcieli iść spać głodni. Loki porwał kawał kija i uderzył orła, chcąc go odpędzić. Ptak poderwał się do lotu, pociągając za sobą Lokiego, gdyż kij przywarł i do ręki boga i do piór. Uniósł go tedy ptak w góry i począł wlec po ostrych występach skalnych, krzakach kosodrzewiny i cierniach, śmiejąc się i szydząc z nieszczęśnika. Loki błagał o litość, lecz okrutny przeciwnik nie dbał o żadne zaklęcia. W końcu obiecał go uwolnić, pod warunkiem, że wywabi z Asgardu Idunn. Tu przybrał swoją prawdziwą postać olbrzyma. Loki przeraził się jeszcze bardziej, gdyż poznał w nim Thjaziego — Olbrzyma Burzy, najpotężniejszego z Thursów. W strachu przyrzekł spełnić żądanie i został uwolniony.
Po powrocie do Asgardu opowiedział bogom jakąś sprytną historyjkę, tłumacząc swoje oswobodzenie. Minął jakiś czas i Loki zaczął rozpowiadać, że w pobliżu Asgardu rosną jabłka bliźniaczo podobne do tych, jakie Idunn codziennie rano rozdaje bogom. Wreszcie namówił boginię, by wzięła swój cudowny koszyk i udała się z nim do miejsca, w którym miały rzekomo rosnąć takie same jabłka. Gdy tylko skryli się w lesie, nadleciał Thjazi i porwał Idunn, zanosząc ją do swojej siedziby w Thrimhejmie.