Dwóch synów miał król Hraudung, Agnara i Geirroda. Pewnego razu, późną jesienią, gdy Agnar miał dziesięć lat, a jego brat osiem, wyruszyli obaj łodzią na połów ryb. Oddalili się już trochę od brzegu, kiedy nagle powiał gwałtowny wiatr i poniósł łódź. Wkrótce ląd zniknął chłopcom z oczu. Tak ich zastała noc. W ciemnościach, skuleni na dnie, oczekiwali śmierci. Los jednak zrządził inaczej. Nie dane było braciom zginąć w morskiej kipieli. Nad ranem ich łódź rozbiła się na skałach nieznanego wybrzeża. Rankiem, gdy pierwsze promienie słońca padły na ziemię, powędrowali w głąb lądu, szukając siedzib ludzkich. Po jakimś czasie natrafili na samotnie stojącą chatę. Mieszkańcy, jednooki starzec i staruszka, przyjęli ich serdecznie i zatrzymali u siebie przez całą zimę. Gospodyni zajęła się Agnarem, gospodarz zaś wziął pod opiekę Geirroda. Uczyli ich prawdy o świecie i bogach i dali im wiele cennych rad.
Wraz z nadejściem wiosny, gdy umilkły zimowe sztormy, starzec wyszykował im nową łódź i życzył szczęścia. Zanim się jednak pożegnali, długo jeszcze w noc rozmawiał z Geirrodem. Nauczył go wtedy, jak należy zdobywać i utrzymywać władzę. Dał również wiele rad, w jaki sposób mądry władca powinien postępować, by zjednać sobie poddanych i stać się powszechnie kochany i poważany.
Chłopcy wsiedli do łodzi, a że wiał pomyślny wiatr, wkrótce zobaczyli ojczysty brzeg. Gdy dobili do przystani, Geirrod pierwszy wyskoczył na ląd i odepchnął łódź wraz z bratem, wołając przy tym, by ją morze pochłonęło. Sam zaś powędrował do dworu swego ojca. Agnara tymczasem poniosły fale i słuch po nim zaginął.