Opowieść o Skirnirze cz.3

Gerd jednak pewna, że posłaniec za wszelką cenę zechce misję swoją wypełnić, kpiła sobie tylko z jego gróźb i szydziła. Wtedy Skirnir chwycił się ostatniego sposobu. Ukazał dziewczynie różczkę całą runami pokrytą i zagroził, że rzuci na nią najcięższe runy, jakie tylko w dziewięciu światach są znane. Mówił, że opadnie ją szaleństwo i kryć się będzie przemieniona, bardziej do potwora niż kobiety podobna, w najwyższych górach, gdzie żadne oko jej nie ujrzy. I opowiadał jej dalej o bólu i tęsknocie, która ją czeka, gdy powróciwszy do domu ojca, wypędzona zostanie za drzwi, gdyż nikt nie będzie mógł znieść jej widoku. Ni snu, ni radości już więcej nie zazna. W dzień ludzie będą ją pędzić, a w nocy duchy zemsty. Szarpana pragnieniem, ani napoju, ani jadła nie dostanie i tak trwać będzie, gdyż klątwę bogów i gniew ich na siebie ściągnęła. To mówiąc, Skirnir począł przed nią ryć sprowadzające choroby runy. Gerd, widząc, że to nie przelewki, ulękła się i przyjęła posłanie Skirnira. Na dowód swej przychylności podarowała Freyowi puchar cudownie rzezany w krysztale górskim. Obiecała przy tym, że za dziewięć dni spotka oblubieńca w gaju zwanym Barri. Tam odbędą się ich zaślubiny. Tak też się i stało, a Frey obdarzał piękną Gerd swoimi względami z taką czułością, że ziemia rozkwitła i poczęła wydawać obfite plony.